Kolędnicy Misyjni dla Maasajskich dzieci

Od dnia przyjęcia Sakramentu Chrztu świętego jesteśmy włączeni do wielkiej wspólnoty Kościoła Katolickiego. W rodzinie i na katechezie uczymy się modlitw i coraz bardziej świadomie, przez uczestnictwo we Mszy św. i dzięki sakramentowi pokuty, wzrastamy w wierze i odpowiedzialności za naszą parafię. Z radością gościmy w Huszlewie misjonarzy, którzy opowiadają nam o życiu ludzi z dalekich krajów i o Kościele na innych kontynentach.

Piękną inicjatywą Papieskich Dzieł Misyjnych Dzieci są Kolędnicy Misyjni, którzy niosą radość narodzenia Pana Jezusa do naszych rodzin. Są uroczyście posłani na kolędowanie podczas Mszy św. 26 grudnia. Każda grupa ma swojego dorosłego opiekuna. W krótkiej scence przybliżają życie dzieci w krajach misyjnych, śpiewają kolędy i zbierają ofiary, które są przekazane na projekty misyjne. W tym roku ofiary będą przeznaczone dla Maasajskich dzieci.

Zapraszam w niedzielę 6 grudnia na Mszę św. o 12.00 dzieci, młodzież i rodziców, którzy pragną zaangażować się w to piękne dzieło Kolędników Misyjnych. Jestem bardzo wdzięczny katechetce, pani Wiesławie Głuchowskiej, która od 15 lat prowadzi Ognisko Misyjne: „Ogniki Miłości” w naszej parafii, a wcześniej także w szkole. To systematyczna formacja misyjna w małych grupach. Dzieci z Ogniska Misyjnego chętnie prowadziły w październiku różaniec w 5 językach, symbolizujących pięć kontynentów, porządkowały groby przed Świętem Zmarłych, organizowały grupy Kolędników Misyjnych i parafialne obchody światowego dnia misyjnego (6 stycznia). W Wielkim Poście prowadziły misyjną drogę krzyżową, a w Białym Tygodniu dla dzieci komunijnych przygotowywały dzień misyjny. W Huszlewie były nawet organizowane tzw. wakacje misyjne. Szczerze przyznam, że jestem pod wrażeniem, poznając działalność Ogniska Misyjnego  w Huszlewie jeszcze przed epidemią koronawirusa. Te bogate doświadczenia niech pomogą w organizowaniu grup Kolędników Misyjnych. Chciałbym, aby kolędnicy mogli zawitać do każdej miejscowości naszej parafii, do tych rodzin, które ich zaproszą. Jeśli sytuacja z pandemią uniemożliwiłaby kolędowanie w rodzinach, wtedy każda grupa będzie miała okazję kolędować w kościele w niedzielę po Mszy św..

W tym roku zapoznajemy się z życiem i zwyczajami plemienia Maasajów, które zamieszkuje Kenię i północną Tanzanię. Jest to lud półkoczowniczy, który nie przywiązuje się do miejsc, wędrując w poszukiwaniu pastwisk dla licznego bydła. Według Maasajów to im właśnie Bóg podarował bydło tego świata. Ludzie starsi, kobiety i dzieci pozostają w jednym miejscu nawet kilkanaście lat, a wojownicy i starsi chłopcy wyruszają ze stadami w poszukiwaniu dobrego pastwiska. Maasajowie nie lubią liczyć ani siebie, ani krów czy kóz. Na pytanie: „Ile masz dzieci?”, odpowiadają: „Wiele”. Dzieci są dla nich największym skarbem, a za przekleństwo uważają brak potomstwa. Bogatym jest ten, kto ma wiele dzieci i wiele krów. Od najmłodszych lat na dzieciach spoczywa odpowiedzialność za młodsze rodzeństwo i pomoc mamie (np. w przynoszeniu wody, zbieraniu opału czy wypasanie cielaków i małych kóz blisko domu). Nauka w szkole jest dużym przywilejem, ponieważ potrzeba w rodzinie pastuchów i często szkoła znajduje się daleko od domu. Na co dzień Maasajowie piją mleko krowie, jedzą owsiankę, kukurydzę i fasolę, ryż i kapustę. Od święta i dla gości podają również miód pozyskiwany od dzikich pszczół. W ostatnich latach posługę misyjną prowadzą wśród Maasajów m.in. polscy ojcowie ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich.

Osobiście, po 19 latach kapłańskiej posługi na Syberii, noszę sprawy misji głęboko w sercu i codziennie modlę się za misjonarzy i misjonarki. Zapraszam Was do włączenia się w dzieło Kolędników Misyjnych.

 – z wdzięcznością ks. Kazimierz.

Rodziny zjednoczone przez różaniec

„Jak paciorki różańca przesuwają się chwile
Nasze smutki, radości i blaski.
A Ty Bogu je zanieś, połączone w różaniec,
Święta Panno Maryjo, pełna łaski!”

Nasza pielgrzymka do Niepokalanowa i Loretto w końcu września zaowocowała powstaniem wspólnoty Żywego Różańca rodziców modlących się za dzieci i wraz z dziećmi. Został ogłoszony konkurs dla dzieci na własnoręcznie (z pomocą rodziców) wykonany różaniec. W październiku dzieci przynosiły do kościoła piękne różańce, wykonane w rodzinach: np. różańce z piłeczek, z cukierków, z makaronu, z orzechów, z kasztanów, z ziaren kawy, z gąbki, z kolorowych kabelków, czy małych pączuszków. W niedzielę 8 listopada podczas zmianki różańcowej mówiliśmy o powolnym budowaniu atmosfery religijnej w domu rodzinnym. Dzieci w nagrodę  za różańce otrzymały figurki świętych. Dużo radości i na koniec pamiątkowe fotografie.

Niech Matka Boża Różańcowa otacza opieką nasze rodziny. Osobiście codziennie modlę się na różańcu za naszą parafię i proszę, aby rodziny były zjednoczone w miłości i wierze. Zachęcam, byśmy zawsze mieli pod ręką, w kieszeni, w torebce swój różaniec. Za kierownicą, w kolejce, gdy nie wiem co robić, dobrze sięgnąć po różaniec, aby zawierzyć sprawę Panu Bogu przez Maryję.

Z pamięcią w modlitwie – ks. Kazimierz

P.S. Znalazłem dla Was ciekawą historię o różańcu.

RÓŻANIEC Z BURSZTYNU

„Po upadku komunizmu, werbiści z Pieniężna zaczęli jeździć do Kaliningradu, zaś Rosjanie przyjeżdżali do seminarium. Na jeden z takich wyjazdów zabrałem się i ja – wspomina jeden z werbistów – ojciec Dariusz Pelak. Wkrótce potem miałem święcenia kapłańskie. Pani Walentyna, którą poznałem w Kaliningradzie, zapowiedziała, że ma dla mnie przygotowany podarunek – różaniec z bursztynu. Bardzo mi się spodobała ta obietnica. Akurat kilka tygodni wcześniej odwiedziłem sklep z dewocjonaliami i bardzo przypadł mi do gustu różaniec z bursztynu oprawiony w srebro. Pomyślałem, że taki właśnie różaniec dostanę od pani Walentyny.

W dzień święceń przyjechała moja rodzina i znajomi. Przybyła też grupa z Kaliningradu. Po uroczystości święceń podeszła do mnie pani Walentyna i powiedziała, że chce mi wręczyć podarunek w obecności mojej rodziny. Gdy wszyscy się zebrali, pani Walentyna wyjęła swój prezent. Jednak gdy go ujrzałem, ogarnęło mnie uczucie lekkiego rozczarowania, jako że nie był to wcale mój wymarzony różaniec oprawiony w srebro. Był wykonany z prostych, nieoszlifowanych kawałków bursztynu nawleczonych na żyłkę i z plastikowym krzyżykiem w kolorze złota.

„Zebrałam ten bursztyn – zaczęła mówić pani Walentyna – kamień po kamieniu. Chodziłam po plaży wymytej przez sztormy. Czasem znajdowałam jeden lub kilka, a czasami nic. W końcu uzbierałam kamyków na cały różaniec. Krzyżyk ma złoty, jak złote i beztroskie były lata twojego dzieciństwa. Pierwszych pięć paciorków jest szlifowanych – to lata nauki i formacji, seminaryjny szlif. Następne 50 kamyków nie oszlifowanych, to symbol życia, które masz przed sobą. Będziesz musiał włożyć wysiłek, by nadać im kształt. Miedzy dziesiątkami oszlifowany kamień, ten od „Ojcze nasz”. On ci przypomni, że nie jesteś sam. Gdy będziesz się modlił, przyciśnij różaniec do serca – będę z tobą”. Zrobiło mi się nieswojo. Poczułem wstyd za swoje płytkie myśli o pięknym różańcu ze sklepu.

Od tamtego czasu minęło siedemnaście lat. Każdy z nas wyświęconych wtedy kapłanów, ruszył na misyjne szlaki. Ja pracuję w Moskwie, gdzie jestem proboszczem parafii św. Olgi. Różaniec z bursztynu zawsze mam przy sobie. Dotykam go i przypominam sobie pewną zabawną sytuację ze studiów biblijnych, kiedy musiałem dużo pracować nad hebrajskim. Kartki podręcznika brudziły się i niszczyły od ciągłego wertowania. Gdy byłem na drugim roku i hebrajski miałem już za sobą, rozmawiałem z kolegą z pierwszego roku, który właśnie podchodził do egzaminu z tego języka i bał się, że nie zda. Poprosiłem, by pokazał mi swój podręcznik. Od razu wydał mi się za ładny, za nowy, za czysty, Powiedziałem mu: „Nie chcę cię straszyć, ale wydaje mi się, że za mało się uczyłeś”. I rzeczywiście – kolega oblał egzamin ! Przychodzi mi do głowy ta sytuacja, bo czasami myślę, że tak samo Pan Bóg może ocenić moją kapłańską posługę. Powie mi: „Pokaż mi różaniec pani Walentyny, który dostałeś w dniu święceń i miałeś go szlifować codzienną modlitwą”. Dotykam paciorków i myślę: „Jeszcze są bardzo chropowate”. (wg o. Dariusza Pielaka SVD „Różaniec z bursztynu”)