Boże Narodzenie A. D. 2020

Do naszych serc do wszystkich serc uśpionych
Dziś zabrzmiał dzwon, już człowiek obudzony.
Bo nadszedł czas i dziecię się zrodziło.
A razem z Nim, maleńka przyszła miłość.

Maleńka miłość w żłobie śpi,
Maleńka Miłość przy Matce Świętej.
Dziś cala ziemia i niebo lśni
dla tej Miłości maleńkiej.

Porzućmy zło przestańmy złem się bawić.
I czystą łzą spróbujmy serce zbawić.
Już nadszedł czas już dziecię się zrodziło.
A razem z Nim, maleńka przyszła miłość.

 

Bracia i Siostry w Chrystusie!

Z całego serca pozdrawiam wszystkich parafian z huszlewskiej parafii oraz moich byłych parafian z parafii św. Apostołów Piotra i Pawła w Wierzbnie. Tworzymy jeden Kościół i wspólnie wielbimy Boga za cud Bożego Narodzenia: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2, 14).
Życzę Wam, aby pokój i radość napełniały wasze serca, aby każda rodzina stawała się małym Betlejem, aby JEZUS, „maleńka Miłość”, narodzona w żłóbku pomagał przezwyciężać strach przed pandemią koronawirusa i umacniał naszą wiarę, którą mamy się dzielić jak opłatkiem. Z Jezusem w sercu patrzmy z dobrocią i nadzieją na każdego człowieka, aby wzrastała miłość.
Trwając na modlitwie przy żłóbku, z wdzięcznością polecam Was Bogu, który jest naszym najlepszym Ojcem.

Ks. Kazimierz

Pogrzeb śp. ks. Zbigniewa Pateja

W przededniu Świąt Bożego Narodzenia, 23 grudnia, wielu kapłanów, parafian i sióstr Zmartwychwstanek zgromadziło się w huszlewskiej świątyni, aby modlić się o niebo dla śp. ks. Zbigniewa Pateja. Uroczystej Eucharystii przewodniczył ks. biskup Grzegorz Suchodolski, a homilię wygłosił ks. biskup Piotr Sawczuk, ordynariusz diecezji drohiczyńskiej. Biskup Piotr podkreślił, że „ks. Zbigniew duszpasterską posługę pełnił przez 18 lat, a kolejnych 11 był dotknięty krzyżem – przykuty do łoża boleści. Jego życiowy adwent już się zakończył”.

Wyrażamy głębokie współczucie rodzicom ks. Zbyszka: państwu Janinie i Marianowi Patej oraz siostrom: Agnieszce i s. Teresie Julittcie. Otaczamy ich modlitwą i braterskim wsparciem. Jestem pewien, że mamy nowego orędownika przed Bożym majestatem. I osobiście prosiłem go, aby wymodlił z naszej wspólnoty parafialnej wiele świętych powołań kapłańskich i do życia konsekrowanego. Dziękuję p. Jackowi Szałucha za fotografie, które można zobaczyć poniżej.

Pamiętajmy o ks. Zbigniewie w modlitwie i serdecznie zapraszam 25 grudnia o 12.00 na Mszę św. w 7 dzień po śmierci. Ks. Zbigniew urodził się 17 marca 1964 r. w Łosicach, a w Huszlewie ukończył szkołę podstawową. Po maturze i studiach nauczycielskich w 1985 roku wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Siedlcach i po sześciu latach przyjął święcenia kapłańskie z rąk ks. bpa Jana Mazura. Posługiwał jako wikariusz w kilku parafiach (Stara Wieś, Rozbity Kamień, Łochów, Siemiatycze, Sterdyń) i dał się poznać jako gorliwy kapłan. W latach 1999 – 2001 pełnił posługę kapelana Nadbużańskiego Hufca ZHP. Od 2004 r. do 14 października 2009 r. pełnił posługę proboszcza w parafii pw. Św. Anny w Rogowie. W tym dniu uległ poważnemu wypadkowi. Od tego czasu jego posługą kapłańską było cierpienie – taki szczególny stan duchowego czuwania z cierpiącym Chrystusem. Te ostatnie 11 lat kapłaństwa było składaniem swoich cierpień, ofiar. Przez to pomagał wielu ludziom i Chrystusowi w zbawianiu świata. W ośrodkach, w których przebywał, budował swoją postawą innych chorych, odwiedzających, rodzinę i personel.  W sobotę 19 grudnia 2020 r. ks. Zbigniew odszedł do Pana po zasłużoną nagrodę.

Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie…

Jezus przychodzi, wyjdźmy Mu na spotkanie

Rekolekcje Adwentowe, które przeżywaliśmy w dniach 11-13 grudnia, to błogosławiony czas dla naszej wspólnoty parafialnej. Bardzo nam zależało, aby huszlewscy parafianie mogli skorzystać z nauk rekolekcyjnych i sakramentu pokuty. Wstępem do tego szczególnego czasu i, w naszym zamyśle, formą dobrego przygotowania, było przekazanie każdej rodzinie listu wraz z zaproszeniem i opłatkiem na wigilijną wieczerzę. Dziękuję radnym parafialnym i panu kościelnemu za ten trud dotarcia do wszystkich parafian.

Jaki powiew świeżości w nasze duchowe wzrastanie wniosły rekolekcje ? Warto zatrzymać się i jeszcze raz pochylić się nad tym, co przekazał nam rekolekcjonista.

Misjonarz ks. Jarosław Dziedzic tematem przewodnim rekolekcyjnych nauk uczynił słowa:

„Jezus przychodzi, wyjdźmy Mu na spotkanie”

Jezus wychodzi do nas. Pierwszy. Zna nasze potrzeby, niepokoje i chce, abyśmy nie żyli w strachu, lecz w ufności Bogu. To prawda, która powinna kształtować naszą życiową drogę. Stać na straży odważnego kroczenia nią. To zadanie i zobowiązanie dla nas. Dlatego jak ewangeliczne roztropne panny mamy czuwać i żyć w łasce uświęcającej (por. Mt 25,1-13). Oliwa w naczyniach symbolizuje właśnie łaskę Bożą. W godzinę śmierci każdy z nas spotka przychodzącego Jezusa, a nie przerażającą staruchę – śmierć z kosą. Śmierć dla chrześcijanina ma twarz Jezusa.

Ks. Jarosław w naukach rekolekcyjnych podkreślał potrzebę pracy nad sobą i solidne przygotowanie do spowiedzi. Trzeba stanąć w prawdzie i podjąć decyzję, w czym muszę się poprawić. W taki sposób wychodzę na spotkanie Jezusa.

Opowiedział o człowieku, który wkrótce po wyjściu z więzienia, codziennie zaczął przez granicę przewozić na rowerze worek z piaskiem. Celnicy zatrzymując go pytali: Co masz w worku? Odpowiadał, że piasek. Puszczali go bez podejrzeń. Przy kolejnym już przekraczaniu granicy, a znowu wiózł na rowerze worek z piaskiem, celnicy sprawdzili dokładnie zawartość worka. Okazało się, że mówił prawdę – rzeczywiście przewoził piasek. Ale po co przewozić piach przez granicę? Wreszcie pewnego razu celnik zaproponował: Wiemy, że coś przemycasz przez granicę, ale nie możemy tego znaleźć. Przyznaj się, a nikt cię nie ukarze za to. Zatrzymany odpowiedział, że przemyca przez granicę rowery. Codziennie nowy. Niewiele trzeba, by nasze życie duchowe  spłycić, wypełnić czymś bez większej wartości. Będzie to proste i wygodne, lecz wkrótce stanie się niebezpieczne. Grzech pozostanie, zżyjemy się z nim. Zabraknie świadomości i potrzeby podjęcia duchowego wysiłku i zerwania z tym , co czyni nas niewolnikami.

Misjonarz przybliżył problem tzw. grzechów „znad morza”: może coś ukradłem, może zazdrościłem, może się upiłem i wyrządziłem awanturę, może byłem leniwy i marnowałem czas, może wchodziłem na strony erotyczne, może….?  Na spowiedzi trzeba jasno i konkretnie wyznać grzechy. Takie „może tak, a może nie”, dowodzi, że nie było wcześniej właściwego rachunku sumienia.

Szatan przez grzech stara się zastraszyć i zniewolić człowieka. Rekolekcjonista podzielił się mądrością swojego dziadka. Kiedyś w dzieciństwie jego brat coś nabroił u dziadka w warsztacie i został ukarany. Karą za nieposłuszeństwo miało być nałożenie kajdanek. Dziadek wyprowadził chłopca przed dom na trawnik, wziął jego ręce za plecy i położył w jego dłonie sznurówkę. Ten stał nieruchomo przed domem. Po krótkim czasie nadjechał wujek.  Malec wciąż z rękami z tyłu, szlochał, bo jest w kajdankach. Wujek podszedł, wziął sznurówkę z jego dłoni i powiedział, że już jest wolny. Moi drodzy, szatan podobnie  zniewala człowieka. Zasiewa ziarno niepokoju w jego sercu. Możesz zarazić się koronawirusem, jak pójdziesz do kościoła. Czy powinieneś ryzykować zdrowie, a może nawet życie? Dlatego wielu ludzi żyje w lęku i zamyka się na drugiego człowieka i na Pana Boga. A Chrystus przychodzi, umacnia i zabiera to, co nas krępuje, abyśmy żyli w pokoju i we wspólnocie Kościoła. Wyjdźmy Mu na spotkanie !

W ostatnim dniu rekolekcji  gościliśmy drugiego misjonarza, pallotyna ks. Bartłomieja Pałysa, który opowiedział  o swej piętnastoletniej posłudze misyjnej w Meksyku. Obecnie w Centrum Formacji Misyjnej uczy się języka chińskiego i jeśli Pan Bóg pozwoli, jest gotów nieść Ewangelię ludziom żyjącym w  Chinach. Po sumie misjonarz spotkał się z członkami Żywego Różańca i prosił o wspieranie misjonarzy modlitwą oraz ofiarami.

Wielbimy Boga za dar rekolekcji, łaskę spowiedzi i piękną zimową aurę. Pragniemy, aby Chrystus narodził się w naszych sercach jak kiedyś w Betlejem.  Niesiemy tę radość do ludzi, którzy jeszcze żyją w lęku zniewoleni przez grzech i strach. Jezus przychodzi, wyjdźmy Mu na spotkanie.

 

Tobie, Panie zaufałem!

– z wdzięcznością – ks. Kazimierz

Rekolekcje Adwentowe w Huszlewie prowadzi ks. misjonarz Jarosław Dziedzic

11 grudnia (piątek) – dzień spowiedzi  od 8.45, 11.45, 15.00 i 16.45
12 grudnia (sobota) – dzień spowiedzi od 8.45, 11.45, 15.00 i 16.45

Program:
P
iątek – 11 grudnia:

9.00 – Msza św. z nauką rekolekcyjną potem nauka stanowa dla mężczyzn
12.00 – Msza św. z nauką rekolekcyjną
15.00 – Msza św. w kaplicy w Dziadkowskich
17.00 – Msza św. z nauką rekolekcyjną

Sobota – 12 grudnia:

6.00 – Roraty ku czci NMP
9.00 – Msza św. z nauką rekolekcyjną potem nauka stanowa dla kobiet
12.00 – Msza św. z nauką rekolekcyjną
15.00 – Msza św. w kaplicy w Wygnankach
17.00 – Msza św. z nauką rekolekcyjną

Niedziela – 13 grudnia
– ofiary na tacę dla ks. misjonarza

9.00 – Msza św. z nauką rekolekcyjną
10.30 – Msza św. w kaplicy w Dziadkowskich i w Wygnankach
12.00 – Msza św. z nauka rekolekcyjną potem nauka dla członków Kół Żywego Różańca z całej parafii Huszlew
17.00 – Msza św. z nauką rekolekcyjną

Jak zdarta płyta… (List misjonarki Katarzyny Parnickiej)

Szczęść Boże!

Pozdrawiam serdecznie z gorącego Paragwaju. Wczoraj 42 stopnie. Gorąco leje się zarówno z nieba jak i z ziemi. Od miesięcy trwają nie dające się ugasić pożary. Paragwaj płonie. W powietrzu cały czas unosi się zapach dymu. Bywają dni, że nosimy maseczki nie tyle z powodu wirusa, co raczej jako ochrona przed wdzierającym się do płuc dymem. Dziś rano, pierwszy raz od miesięcy spadł deszcz. Strażacy trochę odpoczną.

Pracę duszpasterską w wielu parafiach sparaliżował strach. Wielki sukces pandemii. Wiadomo kto jest ojcem strachu. Przecież nie Pan Bóg. Kościoły zamknięte, we mszy uczestniczą tylko niektórzy, nie ma spotkań, modlitwy, rekolekcji. Paraliż duchowy tragiczny w skutkach. Zgłaszają się rodziny na skraju zniszczenia. Nie pomógł psycholog, rodzina, przyjaciele, dobrzy doradcy. Mówią że przychodzą tu do Kościoła jako ostatnia szansa poszukiwania pomocy. Zawsze wtedy myślę, po co traciliście tyle czasu i nerwów zamiast przyjść tu od razu. Za każdym razem jest ten sam schemat. Długi czas bez spowiedzi. Bez Eucharystii, albo przyjmując ją świętokradzko. Czasem lata. Bez modlitwy. Albo z taką, która polega na nieustannym – „Daj Panie! Daj! Bo mnie się należy!” Ostatnio widziałam ciekawy obrazek, na którym modli się człowiek i mówi do Pana Boga: Chciałbym, żebyś czasem mnie słuchał! A Pan Bóg mu odpowiada: Wyobraź sobie, że ja też… Rozmawiamy z takimi osobami i wspólnie dochodzimy do tego samego wniosku, który już powtarzam jak zdartą płytę. Do spowiedzi i na Eucharystię! I Pismo święte codziennie. I karmić się tym, co zabije strach i wzmocni wiarę. Nie na odwrót.

Prawdę mówiąc zeszliśmy trochę do podziemia z pracą duszpasterską. Coraz częściej zdarza mi się przyjmować ludzi w domu. Wydaje mi się, że wielu doszło już do takiego punktu, że widzą, że bez Boga, bez sakramentów się nie da. W tym sensie pandemia zrobiła nam wielką przysługę. Wierni się weryfikują. Albo zaczynają płonąć wiarą i gorliwością, albo odpuszczają całkowicie. Nie ma szans na letniość.  Przynajmniej tutaj żywy Kościół staje się na pewno mniejszy, ale i mocniejszy.

Od sierpnia jestem w nowym miejscu. Colonias Unidas to poniemieckie Trójmiasto, w którym aktualnie opiekę duszpasterską sprawują Polacy. O. Jan, o. Roman i ja do pomocy. Każde z nas w innym miasteczku. Tylko w tych ostatnich miesiącach udało się stworzyć cztery nowe grupy muzyczne (dwie młodzieżowe, jedną dla dzieci i jedną dla dorosłych), grupę dzielenia Słowem dla kobiet i grupę formacyjną dla młodzieży. Uczestniczą Ci który naprawdę chcą i widzą potrzebę formacji. Ci których pandemia już ostro pocisnęła i zweryfikowała. Nazywam ich takimi Tobiaszami, którzy wiele wycierpieli, a teraz otwierają im się oczy. W ostatnich miesiącach również kolejne trzy osoby udało się wyciągnąć z sekt. Wyznały wiarę w Kościele Katolickim, przyjęli Komunię świętą, uczestniczą we Mszy. Dużo by opowiadać o wielu przypadkach, które były na skraju samobójstwa, a właśnie w tym działającym trochę w ukryciu Kościele znalazły ratunek. Wśród nich jest moja podopieczna Iza, dwunastoletnia dziewczynka, której najbliższa kuzynka zabiła się trzy miesiące temu. Iza chciała pójść za nią. Przyszedł do mnie jej zrozpaczony tata, był już po rozmowie z o. Romkiem. I ja znowu jak zdarta płyta – Do spowiedzi i na mszę! Z całą rodziną do Pana Boga! Nie miał wyjścia, inne opcje już wypróbował, nie działały, skorzystał. Izę zaprosiłam do nowo tworzącego się (oczywiście nieoficjalnie, bo przecież zakaz zgromadzeń) zespołu dziecięcego przy parafii, zaczęłam ją uczyć grać na ukulele, żeby złapać bliższy kontakt, mieć pretekst do rozmowy. Przyszła z młodszym braciszkiem. Niewiele mówiła, w zasadzie tylko kiwała głową jako odpowiedź. Dwa tygodnie później zaczęłam widzieć ich całą rodziną na Mszy. Kilka razy w tygodniu. Za kolejne dwa tygodnie po raz pierwszy się uśmiechnęła. I od tamtej pory okazała się niezłą gadułą. A jej tata codziennie jest na Eucharystii. Zrozumiał. Przyjął. I stosuje. Rodzina odżyła. Najpierw ratowanie Ducha, potem reszta, nigdy odwrotnie. Czyli metoda zdartej płyty działa.

Podobnie z moimi dziećmi niepełnosprawnymi. W zasadzie są błogosławieństwem, bo przez nie udaje się dotrzeć z ewangelizacją do ich rodzin. Rodzice szukają pomocy dla dziecka, a otrzymują dużo więcej i zupełnie z innej działki niż szukali. Okzauje się, że takiego umocnienia właśnie potrzebowali.

Otatnio chyba dojrzeliśmy do pomysłu, który już od ponad roku jakoś tak za nami chodził, stworzenia parafialnej poradni psychopedagogicznej. Próbuję kontaktować się z osobami, które mogłyby nas wesprzeć w jego realizacji. Zobaczymy, czas pokaże co z tego będzie. Proszę o modlitwę o wsparcie duchowe tego dzieła. Inspiracją jest metoda zdartej płyty. Zacząć od naprawy duchowej, a reszta okazuje się, że sama się ogarnia, lub potrzebuje tylko niewielkiego ukierunkowania.

Na czas Adwentu życzę Nadziei. I odwagi do podjęcia zadania ze zdartej płyty J

Pozdrawiam serdecznie!
Z modlitwą!
Katarzyna Parnicka