Pozdrowienia od Misjonarek !

Szczęść Boże!

Serdeczne pozdrawiam z San Julian w Boliwii.

Upłynęło sporo czasu odkąd ostatni raz pisałam. To był wyczerpujący rok, ale dużo satysfakcji. Nasz parafialny Żłobek całkiem dobrze się rozwinął w tym roku. Tyle tylko, że nie ma stałości w rodzicach. Więc choć przewinęło się przez nasze salony ponad 60 dzieci to tylko 7 z nich zrealizowało 70% programu. Trochę szkoda, bo ta niestałość nie pozwala nam robić wielkich planów na przyszłość. Zobaczymy czy w tym roku uda nam się otworzyć. Pracy dużo jak to przy dzieciach, ale radości też dużo i jestem z nich bardzo dumna, bo robią ogromne postępy. Po za centrum była jeszcze religia w szkole w San Andres, muzyka w kościele i bierzmowanie, a i oczywiście moje szkoła techniczna. Pochwalę się, że udało mi się zdobyć tytuł Tecnico Auxiliar, znaczy że nie mogę być nauczycielem w przedszkolu ale pomocnikiem nauczyciela mogę być. Wszystko się dzieje kiedy i jak Bóg chce, bez Niego nic by z tego nie wyszło. Zobaczymy czy da mi siły na kolejny energiczny rok, czy trzeba będzie się zatrzymać.

W Boliwii a właściwie w naszym departamencie to był bardzo niespokojny rok średnio co 2 miesiące blokady dróg. Ta ostatnia, w której domagano się spisu ludności by określić realną ilość mieszkańców, na który to spis rząd się nie chce zgodzić by nie wyszły na jaw zafałszowania w listach wyborczych,- a raczej przedostatnia bo teraz znowu jesteśmy – zamknięci, trwała ponad miesiąc. Miasto wyglądał strasznie. Musiałam pojechać bo akurat dokumenty mi się kończyły i trzeba było wszystko odnowić. Ogólnie jest coraz gorzej w polityce, za wszelką cenę MAS to partia rządząca chce przejąć kontrolę nad Santa Cruz, województwo, w którym opozycja nie umarła. Aresztują każdego kto się sprzeciwia. Zaraz po świętach aresztowali Gubernatora Santa Cruz, ostrzelali samochód związali ochronę i jak najszybciej wywieźli go do La Paz. Koszmar. Zasadniczo to chyba było ostatni wolny świadek upadku Evo, wszyscy inni już w więzieniu albo za granicą. Ex Prezydentowa jest w więzieniu od ponad roku bez żadnego sądu. Tak umiera demokracja w Boliwii, ale nikt nie chce tutaj tego zauważyć, mam na myśli Boliwijczyków. Od dzisiaj oficjalnie Santa Cruz  zamyka się dla reszty Boliwii. Taki smutny początek roku.

Tak się użalam nad nami, ale wasza sytuacja też raczej smutna, bo Ukraina nadal walczy.

Trudne czasy zbliżają ludzi. Mimo wszystko robimy plany i szukamy nowych dróg wspólnego kroczenia ku wieczności. Nowa grupa do bierzmowania to 150 młodych ludzi dużo bardziej otwartych niż ich poprzednicy i jeszcze 160 dzieci w grupie do pierwszej Komunii. Żniwo wielkie, ale robotników brak. Jest nadzieja że przyszłość będzie lepsza. Mam nadzieję że uda mi się przylecieć do Polski w tym roku.

Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich. Dziękuję  z modlitwę i bardzo proszę byście o nas nie zapominali. My też modlimy się za was.

Misjonarka Agnieszka Matyka.

Szczęść Boże!

Pozdrawiam serdecznie na początku nowego roku szkolnego i katechetycznego. Przynajmniej tutaj zaraz będziemy startować. Dzisiaj szczególnie pamiętam w modlitwie o wszystkich konsekrowanych, zwłaszcza o kapłanach.

Wakacje minęły pracowicie, po Bożym Narodzeniu jak co roku Werbiści mieli swoje święto rodzinne, więc zjechała się cała ekipa. Polacy oczywiście na obowiązkowe pierogi do mnie. Potem jeszcze dołączyli franciszkanie. Po nowym roku wyjechałam do La Paloma pod Brazylię poprowadzić warsztaty muzyki liturgicznej dla kilku chórków. Zaprosił nas o. Andrzej werbista, co by trochę popracować z jego śpiewakami. Pięknie wyszło, ludzie na początku nie byli przekonani, bo nie znają takiej muzyki, nie wierzyli, że są w stanie wydobyć z siebie takie dźwięki. Nikt tam nie ma żadnego przygotowania muzycznego. Uczestnicy zaskoczyli się samymi sobą. I chwycili bakcyla. O to właśnie nam chodziło. Żeby odprowadzić ich od grania rozrywkowego disco polo o tematyce relatywnie religijnej, a ukierunkować na godność i świętość Mszy Świętej. Po drodze udało mi się też odwiedzić moją chrześnicę z czasów pandemii i o. Tadzia z Limoy.

Dzisiaj cały dzień walczę z Panem Jezusem. To znaczy z jego gipsową figurą z nad ołtarza co nam się trochę potłukła. Miałam ją odnowić przed Bożym Narodzeniem, ale chłopy jakoś nie mogły się zebrać, żeby mi ją dostarczyć do domu. Posklejali grubą warstwą szarej pochiliny i tak wisiał pochilinowy Pan Jezus aż do ostatniej niedzieli. Latynosi nigdy chyba nie przestaną minę zaskakiwać swoimi umiejętnościami prowizorki… Na nudę nie mogę narzekać. W tym tygodniu robiliśmy planowanie roku, za dwa tygodnie ruszają katechezy i szkoła, więc wszystko trzeba naszykować.

Z pięknych wiadomości to przygotowuję kolejne osoby do wyznania wiary w Kościele katolickim. Sergio, o którym chyba pisałam kiedyś (chłopak ubabrany w New Age i satanizm) wczoraj się wyspowiadał po 20 latach i przyjął Komunię świętą. Wielka radość w całej parafii. Ja chyba jeszcze nie wierzę, że tak szybko to Pan Bóg sprawił. Ledwo trzy miesiące temu się poznaliśmy, właśnie przez muzykę, która zwróciła jego uwagę. Nigdy w życiu nie słyszał chorału. Wysłałam nagranie jego mamie, która uczestniczyła w warsztatach, Sergio usłyszał i na następną próbę przyszedł z ciekawości. I już został. I tak od trzech miesięcy nad nim pracowaliśmy z o. Romkiem. Wiele rozmów i dyskusji odbyliśmy w tym czasie. I wczoraj spowiedź. To właśnie chyba jeden z tych momentów, w których najbardziej widzi się sens bycia na misjach. Także dzisiaj kleję Pana Jezusa, co mi wczoraj Sergia posklejał.

Z innych wieści bardziej że się tak wyrażę politycznych, to Werbiści wybrali nowego prowincjała. Indonezyjczyk, kilka razy pracowaliśmy razem. W porządku gość. Mam nadzieję, że na parafii praca idzie do przodu i że zmęczenie kolędą nie dało się zbyt mocno we znaki… Pozdrawiam z modlitwą. Katarzyna Parnicka