Rodziny zjednoczone przez różaniec

„Jak paciorki różańca przesuwają się chwile
Nasze smutki, radości i blaski.
A Ty Bogu je zanieś, połączone w różaniec,
Święta Panno Maryjo, pełna łaski!”

Nasza pielgrzymka do Niepokalanowa i Loretto w końcu września zaowocowała powstaniem wspólnoty Żywego Różańca rodziców modlących się za dzieci i wraz z dziećmi. Został ogłoszony konkurs dla dzieci na własnoręcznie (z pomocą rodziców) wykonany różaniec. W październiku dzieci przynosiły do kościoła piękne różańce, wykonane w rodzinach: np. różańce z piłeczek, z cukierków, z makaronu, z orzechów, z kasztanów, z ziaren kawy, z gąbki, z kolorowych kabelków, czy małych pączuszków. W niedzielę 8 listopada podczas zmianki różańcowej mówiliśmy o powolnym budowaniu atmosfery religijnej w domu rodzinnym. Dzieci w nagrodę  za różańce otrzymały figurki świętych. Dużo radości i na koniec pamiątkowe fotografie.

Niech Matka Boża Różańcowa otacza opieką nasze rodziny. Osobiście codziennie modlę się na różańcu za naszą parafię i proszę, aby rodziny były zjednoczone w miłości i wierze. Zachęcam, byśmy zawsze mieli pod ręką, w kieszeni, w torebce swój różaniec. Za kierownicą, w kolejce, gdy nie wiem co robić, dobrze sięgnąć po różaniec, aby zawierzyć sprawę Panu Bogu przez Maryję.

Z pamięcią w modlitwie – ks. Kazimierz

P.S. Znalazłem dla Was ciekawą historię o różańcu.

RÓŻANIEC Z BURSZTYNU

„Po upadku komunizmu, werbiści z Pieniężna zaczęli jeździć do Kaliningradu, zaś Rosjanie przyjeżdżali do seminarium. Na jeden z takich wyjazdów zabrałem się i ja – wspomina jeden z werbistów – ojciec Dariusz Pelak. Wkrótce potem miałem święcenia kapłańskie. Pani Walentyna, którą poznałem w Kaliningradzie, zapowiedziała, że ma dla mnie przygotowany podarunek – różaniec z bursztynu. Bardzo mi się spodobała ta obietnica. Akurat kilka tygodni wcześniej odwiedziłem sklep z dewocjonaliami i bardzo przypadł mi do gustu różaniec z bursztynu oprawiony w srebro. Pomyślałem, że taki właśnie różaniec dostanę od pani Walentyny.

W dzień święceń przyjechała moja rodzina i znajomi. Przybyła też grupa z Kaliningradu. Po uroczystości święceń podeszła do mnie pani Walentyna i powiedziała, że chce mi wręczyć podarunek w obecności mojej rodziny. Gdy wszyscy się zebrali, pani Walentyna wyjęła swój prezent. Jednak gdy go ujrzałem, ogarnęło mnie uczucie lekkiego rozczarowania, jako że nie był to wcale mój wymarzony różaniec oprawiony w srebro. Był wykonany z prostych, nieoszlifowanych kawałków bursztynu nawleczonych na żyłkę i z plastikowym krzyżykiem w kolorze złota.

„Zebrałam ten bursztyn – zaczęła mówić pani Walentyna – kamień po kamieniu. Chodziłam po plaży wymytej przez sztormy. Czasem znajdowałam jeden lub kilka, a czasami nic. W końcu uzbierałam kamyków na cały różaniec. Krzyżyk ma złoty, jak złote i beztroskie były lata twojego dzieciństwa. Pierwszych pięć paciorków jest szlifowanych – to lata nauki i formacji, seminaryjny szlif. Następne 50 kamyków nie oszlifowanych, to symbol życia, które masz przed sobą. Będziesz musiał włożyć wysiłek, by nadać im kształt. Miedzy dziesiątkami oszlifowany kamień, ten od „Ojcze nasz”. On ci przypomni, że nie jesteś sam. Gdy będziesz się modlił, przyciśnij różaniec do serca – będę z tobą”. Zrobiło mi się nieswojo. Poczułem wstyd za swoje płytkie myśli o pięknym różańcu ze sklepu.

Od tamtego czasu minęło siedemnaście lat. Każdy z nas wyświęconych wtedy kapłanów, ruszył na misyjne szlaki. Ja pracuję w Moskwie, gdzie jestem proboszczem parafii św. Olgi. Różaniec z bursztynu zawsze mam przy sobie. Dotykam go i przypominam sobie pewną zabawną sytuację ze studiów biblijnych, kiedy musiałem dużo pracować nad hebrajskim. Kartki podręcznika brudziły się i niszczyły od ciągłego wertowania. Gdy byłem na drugim roku i hebrajski miałem już za sobą, rozmawiałem z kolegą z pierwszego roku, który właśnie podchodził do egzaminu z tego języka i bał się, że nie zda. Poprosiłem, by pokazał mi swój podręcznik. Od razu wydał mi się za ładny, za nowy, za czysty, Powiedziałem mu: „Nie chcę cię straszyć, ale wydaje mi się, że za mało się uczyłeś”. I rzeczywiście – kolega oblał egzamin ! Przychodzi mi do głowy ta sytuacja, bo czasami myślę, że tak samo Pan Bóg może ocenić moją kapłańską posługę. Powie mi: „Pokaż mi różaniec pani Walentyny, który dostałeś w dniu święceń i miałeś go szlifować codzienną modlitwą”. Dotykam paciorków i myślę: „Jeszcze są bardzo chropowate”. (wg o. Dariusza Pielaka SVD „Różaniec z bursztynu”)